Klaudia
GÓRY PATAGONII, WĄWOZY PURMAMARCA I LASY DESZCZOWE IGUAZU
Przylot do Buenos Aires, z przesiadką w Rio de Janeiro. Nocleg w Ezeiza: Posada Quinta Pata, Za nocleg zapłaciliśmy 72 USD amerykańskie, ale w pakiecie jest wszystko, czego potrzeba po długiej podróży: odbiór z lotniska o dowolnej porze, i dowóz z powrotem po noclegu, taca z przekąskami i śniadaniem, oraz przyjemne podwórko, gdzie można złapać rano słońca i posłuchać skrzeczenia papug :)
Na lotnisku w Rio trzeba było znów przejść kontrolę bagażową, oraz wyrzucić wodę (i inne płyny), którą zakupiliśmy na poprzednim lotnisku/w samolocie.
Przylot do El Calafate. Nocleg w Hostel Aonikenk
Na lotnisku wypożyczamy samochód w Localiza, 5 dni kosztowało nas 301 dolarów (17'963 ARS)
Lodowiec (Glaciar) Perito Moreno. Niecałe 1,5 godz. drogi od El Calafat. Można dojechać autobusem z dworca - 450 pesos za bilet w dwie strony, powrót po 4 godzinach od przyjazdu. Przy wjeździe do parku trzeba się wylegitymować i zapłacić - za naszą dwójkę i auto wyszło 1'820 ARS (31 dolarów w sumie wjazd) . Widok z daleka jest równie piękny, co z bliska - przydrożne, czerwone kwiaty wspaniale kontrastują z błękitem lodowca. Z 2 km przed szlakiem dojeżdżamy na wielki parking, skąd należy wsiąść do autobusu (w cenie biletu). Przystanek jest oznaczony, a również parkingowi tłumaczą, co i jak.
Wyjazd do El Chalten z rana, aby jeszcze dziś wspiąć się pod Fitz Roy, do Camping Poincenot. Wypożyczamy namiot, 2 śpiworu, 2 maty oraz palnik. Kupujemy też na miejscu niewielki pojemnik gazem - kosztuje nas to w sumie nieco 2'000 pesos.
Chcieliśmy wyruszyć z El Pilar, i wyjść w El Chalten przez Cerro Torre, niestety ostatni bus na szlak odjechał o 12:00. Moglibyśmy wprawdzie podjechać tam autem i zostawić je na parkingu przy wejściu na szlak, ale wiązałoby się to z koniecznością niesienia ze sobą rzeczy potrzebnych nie tylko na nocleg w namiocie, ale także na nocleg kolejnego dnia po zameldowaniu w hostelu (nie zdążylibyśmy na ostatni bus w El Chalten o godz. 12). Zostawiliśmy więc auto wraz z bagażami na bezpłatnym parkingu przy wejściu północnym Sendero al Fitz Roy. Wszystkie wejścia w El Chalten do Parque Nacional Los Glaciares są darmowe.
Poszliśmy trasą przez Laguna Capri, która w tą stronę całkowicie nas rozczarowała. Przede wszystkim - było bardzo pochmurnie, padał śnieg, widoczność gór w tle była zerowa (wtedy myślałam, że ich tam nie ma :p), a jezioro miało szary kolor. Trasa od wejścia do Capri jest trudna - ciągła wspinaczka pod górę przez las - chociaż punkty widokowe przy urwiskach są piękne. Po około 3 godzinach dochodzimy do lasu, w którym rozbijamy namiot - jest tu już sporo ludzi, i najbardziej osłonięte od wiatru miejsca są już zajęte. Podgrzewamy sobie wodę na palniku i pijemy gorącą herbatę - temperatura spada do -4oC, wieje mocny wiatr, a poza drzewami nie widać nic.
W planie była wspinaczka na Fitz Roy o wschodzie słońca, jednak pogoda mnie zniechęciła - budząc się w ciemnościach i mrozie (o 4 rano robi się głośno, wszyscy szykują się do drogi) stwierdzam, że nie dam rady. Wychodzę jakieś 2 godziny później, przy pierwszych promieniach słońca, i staję jak wryta - co to się świeci za tymi drzewami?!
Niebo jest bezchmurne, wiatr ucichł, a Fitz Roy mieni się złotem <3 Szybko się ogarniamy i ruszamy pod górę. Namiot wraz z bagażem zostawiamy na miejscu, jak wszyscy tutaj - nikt nie chce tego taszczyć, działa zasada wzajemnego zaufania. Oczywiście jak to wśród ludzi, czasem zaufanie zawodzi, i słyszeliśmy w hostelu historie turystów wracających bez butów czy namiotu. My mieliśmy szczęście.
Trasa pod Laguna de los Tres jest wyczerpująca - 2 km ostro w górę, po ukruszonych skałach i spływającej wodzie (a tego poranka - po śliskim lodzie). Widoki po drodze zachwycają: widok na dolinę otoczoną białymi szczytami, z przecinającymi jeziorami i rzekami, oświetlane słońcem - jak z bajki.
Samo miejsce docelowe jest jednak rozczarowaniem, a jednocześnie satysfakcją, że nie tłukliśmy się tutaj po nocy. Jezioro i wszystko dookoła jest przykryte śniegiem, więc cały urok kontrastu woda-skały-biel Fitz Roy prysł. Dodatkowo - ozłocony Fitz Roy świetnie widać z polany kilometr przed kampingiem (wracając do rozwidlenia dróg na Cero Torre/ El Chalten) - to chyba najładniejszy widok w okolicy.
Po spakowaniu plecaków ruszamy w drogę powrotną. Obracając się, dostrzegamy język lodowca, obok którego przechodzilibyśmy idąc z El Pilar. Nie ma jednak sensu iść w drugą stronę (wracać do El Pilar), gdyż cały urok tej trasy polega na widoku na Fitz Roy przed sobą, nie za sobą.
Trasa przez Laguna Madre jest w większości płaska. Prowadzi przez doliny, jeziora, lasy i polany, i jest niezwykle uspokajająca, pomimo że długa - przejście szlakiem na wskroś to około 8 km. Na rozwidleniu mamy możliwość pójścia w prawo, w kierunku Laguna Torre (2 km) + dalej wspinaczka kolejne 2.5 km na Mirador Maestri, lub w lewo, 7 km do El Chalten. 3km przed miasteczkiem mijamy Mirador del Torre - przysiadając tu na odpoczynek stwierdzamy zgodnie, że dla samego podziwiania widoków nie ma sensu pchać się wyżej w góry - ten jest wystarczająco niesamowity. Ale oczywiście bez dalszej drogi nie zobaczylibyśmy większego horyzontu : )
Wyszliśmy w innym miejscu, niż weszliśmy - kilka przecznic dalej od auta, co dla naszych zmęczonych nóg było nieszczęściem: ciężkie plecaki dały nam popalić. Meldujemy się w hostelu w pokoju wieloosobowym, który mamy teraz tylko dla siebie - Hostel Venuy.
W planach była wspinaczka na Pliegue Tombado, jednak na ostatnim odcinku znów byłam zmuszona się poddać - złośliwa rana na pięcie coraz mocniej dawała o sobie znać.
Całość dostępna na stronie: http://urlopaktywnie.blogspot.com/p/argentyna.html
Przygotowanie się do wycieczki często zajmuje mi wiele godzin, a nawet dni ciężkich poszukiwań w internecie. Owocuje to tym, że nie muszę go tracić na miejscu i mogę dłużej cieszyć się urlopem bez zbędnych frustracji związanych z szukaniem wartościowych miejsc, próbą dojścia na najciekawszy szlak, lub znalezieniem najlepszej opcji parkingu. Zawsze doceniam miejsca w których informacje przekazane są rzetelnie, bez kolorowania faktów i płatnych promocji niejednokrotnie wprowadzając czytelnika w błąd i medialną iluzje. Jeżeli informacje, które tu znalazłeś(aś) okazały się dla Ciebie pomocne, zaoszczędziły Ci czas i doceniasz mój trud to zostaw pozytywny komentarz ;) Możesz także postawić mi kawę, co pomoże w utrzymaniu i prowadzeniu tego bloga :)
Dzięki! Do zobaczenia gdzieś w świecie!
Rocznik '91. Nie oglądam telewizji, nie czytam brukowców, jedyne gry to planszówki z przyjaciółmi :). Z niecierpliwością czekam na swoje nieliczne urlopy w roku, odkładam każdy dodatkowy grosz, wertuję kalendarz w poszukiwaniu "długiego weekendu". Podróże - te drobne do sąsiedniego miasta czy te kilkaset kilometrów dalej - dodają mi mnóstwo energii na kilka następnych miesięcy codzienności. A dopiero się rozkręcam! :)